Jim Ryan w łączności z tradycją 867

Łączność z tradycją – kompatybilność wsteczna na PS5

W związku z nowymi konsolami jest wiele wątków, które powracają co jakiś czas z natręctwem tłustej, pobudzonej muchy. Odganiamy ją gwałtownie, ale ta – nic sobie z tego nie robiąc – powraca i, co więcej, staje się jakby jeszcze bardziej wredna i nieodparta.

Dla nas taki temat stanowi kompatybilność wsteczna. Czy jest sens o tym wciąż pisać? Wygląda na to, że tak. Choćby po to, by zareagować jakoś na koszałki-opałki opowiadane przez skądinąd szanowanego Jima Ryana.

Kompatybilność wsteczna PS5 jako filar nowej konsoli

Z jednej strony, jako redaktorzy portalu, powinniśmy trzymać nerwy na wodzy i pozostać przy suchych relacjach ew. wyważonych i sennych komentarzach. Ale z drugiej strony chlubimy się tytułem maniaków gier, zatem nieraz reagujemy nieco impulsywnie. Tak będzie i tym razem. Przejdźmy teraz do sedna. Otóż na niedawnym Dniu Relacji Inwestorskich (co to w ogóle za nazwa?) dyrektor generalny Sony Interactive Entertainment – czyli żadna tam płoć – paplał długo i rozwlekle na temat kompatybilności wstecznej. I co, czyżby ją marginalizował, trochę podkopywał jej ideę? To jeszcze byłoby zrozumiałe. Ale niestety nie. Wychwalał to rozwiązanie pod niebiosa. Tak jakby miało już wkrótce (wedle naszych rachub w 2020 roku) motorem napędowym Playstation 5. No jasne, ludzie już w dniu premiery nowego soniaka zaczną szturmować sklepy stacjonarne oraz internetowe, żeby z tego właśnie powodu nabyć nowiutki sprzęt. No pewnie, bo nie marzyli o niczym innym, jak zedrzeć z płyt warstwy kurzu i odpalić te stare gry na next-genie…

W poszukiwaniu starej kolekcji gier.

Kompatybilność wsteczna, żeby była jasność, naszym zdaniem jest niezłym rozwiązaniem. Ale na pewno nie kluczowym. Istnieje też ryzyko, że Sony z mniejszą determinacją będzie wydawało kesz na nowe tytuły… No bo przecież jest tyle starych, całkiem udanych i wciąż grywalnych.

No ale przyznajmy panu Ryanowi nieco słuszności.

Płynna przesiadka na PS5

Niektórzy twierdzą, że brak kompatybilności bieżącego soniaka przysparza wielu przykrości graczom. Naszym zdaniem mogło tak być przed kilkoma laty, kiedy “czwórka” debiutowała i nieco później. W kolejnym okresie, aż do teraz, przestało to mieć znaczenie.

Dlatego też na początku rzeczywiście posiadacze regałów wypchanych grami na PS4 chętniej i szybciej przeniosą się na nową platformę, które będzie obsługiwała kompatybilność wsteczną.

Przyjemnie też będzie powrócić co jakiś czas do tytułów, z którymi wiążemy wiele miłych sercu wspomnieć. Ale, na Boga, nie o to w tym biznesie chodzi. Głównie chcemy nowych rzeczy, które pozwolą nam się rozwinąć jako gracze.