Sami jakoś nigdy nie przodowaliśmy w pisaniu peanów na cześć nieistniejącego sprzętu, nawet gdyby to miała być nowa konsola Sony, czyli zapowiadany PS5. Z innego założenia wychodzą tuzy gamingu. Trochę jesteśmy tym znudzeni, i wolelibyśmy o wszystkim przekonać się na własnej skórze – kiedy sprzęt już wyjdzie. Ale z poczucia kronikarskiego obowiązku przytaczamy kolejne słowa zachwytu. Robimy to zwłaszcza, że padły z ust nie kogo innego jak znamienitego Toshihiro Nagoshiego. Oto, co rzekł na ostatnim streamie.
PS5 – radość tworzenia, ale i wyzwanie
Póki co Toshihiro i jego ludzie odpowiedzialni za serię Yakuza pracują wciąż z konsolą Playstation 4. Jednak, jak wielu ekspertów zauważa, jej dni należą do policzonych. Z podobnego założenia wychodzą owi Japończycy. Nasz bohater nie kryje się ze swoim entuzjazmem. Zauważa przy tym trzeźwo, że wraz z kompanami będą musieli opracować metody, dzięki którym przełożą swoją moc twórczą na nowy system. Stanowi to pewien kontrapunkt w stosunku do wypowiedzi innych mistrzów. Ostatnio w zdaniach prym wiodła opinia, że przeskok na konsole nowej generacji będzie zarówno dla graczy jak i twórców łagodny. Ze słów pana Toshihiro wynikałoby coś innego.
Aspiracje Toshihiro
Aspiracje Toshihiro i jego ekipy sięgają wysoko. I bardzo dobrze. Zauważa on m.in. że nowa generacja konsol powinna przynieść znacznie więcej niż tylko wypasioną grafę. Myślenia takie jest bliskie nie tylko nam, ale zapewne większości maniaków gier. Lepsza grafika to absolutne minimum. Oczekujemy przede wszystkim lepszych gier. OK – ale jak to rozumieć? Na przykład tak, że ulepszona zostanie sztuczna inteligencja. To oczywiście wielkie wyzwanie, które – nawiasem mówiąc – dotyczy nie tylko gier komputerowych, ale całego otaczającego nas świata. O tym też wspomina bohater naszego artykułu.
Poza tym wspomina też w tym kontekście o Yakuzie i cudownej, choć wyimaginowanej dzielnicy Kamurocho. Ma być jeszcze bardziej okazała. Cóż, niewiele jej brakowało, wszystko można było znaleźć, od baru z ulubionym jedzeniem po dom o specjalnym profilu usług. Ale kto wie, może rzeczywiście Toshihiro i jego ludzie na nowo nas czymś zachwycą? Oby tak było!