Gry komputerowe – nauka czy stracony czas? 1032

gry komputerowe nauka czy stracony czas

„Nieraz ja próbowała, ale nie zapędzę synaczka do nauki, nic tylko gra w te gry kompiuterowe i gra!” pewnie nieraz jako młodzi gracze spotykaliśmy się z podobnymi utyskiwaniami. Zwykle bezmyślnemu graniu w gry przeciwstawiano naukę. Tego pierwszego było zbyt dużo, a nauki jak na lekarstwo. Ale czy aby na pewno?

Rozwiejmy ten mit! I to czym prędzej, bo narosło wokół niego wiele, nazbyt wiele niedorzeczności.

Ile nauki w nauce?

Najpierw rozprawmy się z mitem nauki. To że prześlęczymy nad książką długie godziny, nie oznacza, że coś z tego wyniesiemy. Nawet jeżeli przygotujemy się do kartkówki/sprawdzianu/kolokwium/egzaminu, to zdobyta wielkim wysiłkiem wiedza szybko wyparuje z głowy i uleci bezpowrotnie w otchłań nicości. I właściwie to dobrze, bo prawdopodobnie i tak byłaby bezwartościowa i zupełnie nieprzydatna w życiu.

I tried, I failed.

Poza tym proces uczenia się to temat bardzo szeroki. Uczymy się całe życia, nawet podczas snu mózg nie śpi, ale na swój sposób czuwa i wykonuje wielką robotę. Uczymy się poprzez życie, spotkania z ludźmi, a także… pielęgnując nasze rozrywki. I nie możemy z nich wykluczyć gier komputerowych.

Zresztą spędzanie czasu przy grze komputerowej pozwoli nam się odprężyć, a nieraz i wyładować negatywne emocje. W związku z czym powrócimy do „standardowej” nauki z – jak by to zarapował na wolno Eldoka – czystą głową i odpowiednią dawką sił.

Żaden tam stracony czas!

Nieraz jak zagrywałem się do późna wyczuwałem, że ktoś na mnie co jakiś czas spogląda. Okazało się, że nie był to objaw pomieszania zmysłów i wstęp do manii prześladowczej, a raczej wujek wpatrywał się we mnie przelotnie przez delikatnie uchylone drzwi. Nie widziałem tego, ale jego twarz pokrywała siatka zmarszczek, które znamionowały niepokój.

Byłem już wówczas studentem i powinienem przygotowywać się do sesji, dlatego niepokój ze strony tego poczciwca był czymś naturalnym… ale czy na pewno?

Otóż nie. Grałem bowiem w jedną z przygodówek. Aby ją przejść podszkoliłem swoją znajomość angielszczyzny. Zatem egzamin z angielskiego na poziomie B1 nie stanowił dla mnie żadnego wyzwania.

To tylko jeden przykład z tysiąca, który obraca w niwecz tezę, jakoby gry komputerowe równały się ze straconym czasem. Rzeczywiście, i tak też się zdarza. Nie należy twierdzić czegoś zupełnie przeciwnego – czyli że taka rozgrywka to zawsze proces uczenia się.

To już zależy od tego, w co gramy, jak długo to robimy, czy nie zaniedbujemy innych dziedzin życia, czy nie uciekamy w ten sposób od problemów codzienności? … itd, itd…