O teraflopach już był bodaj jeden artykuł. Teraz nadeszła pora, by znowu temu dość enigmatycznemu terminowi poświęcić nieco uwagi. Wyklarowała się sytuacja jeśli chodzi o to, ile TFLOPS będą miały obydwie nowe konsole. No i cóż, kto wychodzi tu obronną ręką?
Mityczna wojna fanbojów
Zanim przystąpiliśmy do pisania tego artykułu, najpierw rozeznaliśmy, co wypisują inne portale związane z gamingiem. No i okazało się, że niektóre z nich znowu jątrzą i grają na podziały między graczami. Co śmielsi redaktorzy zaczynają już twierdzić, co czują fani poszczególnych konsol. Sami nie mamy wrażenia, aby trwała jakaś święta wojna pomiędzy „niebieskimi” a „zielonymi” – jak to się ich nieraz zabawnie określa. Każdy sam decyduje, jaką chce mieć konsolę i w co będzie sobie grał, a jak uzna, że jednak konkurencyjny sprzęt ma mu jednak więcej do zaoferowania, to przeniesie się w odpowiednim czasie na drugą konsolę. Albo i wyrośnie z tego i zajmie się czymś poważnym. Oczywiście żartujemy!
W każdym razie teraz rzekomo kruszenie lanc miałoby iść o Teraflopy. No tak, Xbox Series X, jeżeli wierzyć zapowiedziom, ma ich mieć nieco więcej niż Playstation 5, zresztą przedstawiciel drugiej konsoli wyjawił to między wierszami. Na pewnych portalach pojawiły się doniesienia, że to może być cios dla tych, którzy raczej preferują sprzęt Sony oraz gry, jakie na niego otrzymują. Twierdzimy, że nic z tych rzeczy!
Czy jakieś Teraflopy miałyby przeważyć szalę? Czy poważny gracz – w jest takich wielu – na tej informacji oprze swoją decyzję? Bardzo to wątpliwe. Owszem, więcej Teraflopów to większy potencjał mocy obliczeniowej sprzętu. Ale być może nie na tyle, ay to ujrzeć gołym okiem. Poza tym, co z tego, że procesor będzie wydajniejszy, skoro i tak nie dostrzeżemy tego podczas rozgrywki. No właśnie przecież tutaj liczy się grywalność. Zresztą Playstation 4 i aktualny Xbox także się różnią w tym względzie na (umowną) korzyść platformy Microsoftu… A mimo to przecież nie to uwzględniamy, kiedy decydujemy się na jeden z tych sprzętów.