Starcie nieistniejących wojowników 859

starcie nowych konsol

Amon dość niedawno zapowiadał kres konsol. Przedstawiliśmy jego punkt widzenia, ale poczyniliśmy pewne zastrzeżenia. Mówiąc prościej – uznaliśmy, że przegina. Ostatnio równie mocną, choć przeciwną tezę wysunął stary wyjadacz z 3D Realms. Oto co wyjawił jednemu z wiodących portali o grach komputerowych.

Moc nowych konsol

Schreiber w superlatywach wypowiada się o next-genach, malując im świetlaną przyszłość. Prawi komplementy, wskazując na ich moc. Zagadnięty na temat propozycji od Google – czyli platformie Stadia – rzekł z lekceważeniem, że wolałby nic na jej temat się nie wypowiadać. Po czym, jakby na przekór sobie, może przezwyciężając wstręt, wyraził swoją opinię. Stadia – wedle jego słów – będzie niczym w porównaniu do Playstation 5 czy Xboksa z zżytej familii Scarlet. Widocznie nie dał się zahipnotyzować magikom z Mountain View, którzy na ostatnim seansie w Kalifornii zahipnotyzowali znaczne grono publiczności. Wiele nie trzeba było. Ledwie wzmianka o mocy 10, 7 teraflopsów. Zwłaszcza dla tych nieco mniej zorientowanych, była to potężna informacja.

Schreiber rzeczowo wyjaśnia, że kolejne odsłony konsol są coraz to bardziej przyjazne dla devów, po prostu łatwiej się na nich programuje. Także i to miałoby przemawiać za spodziewanymi dziećmi Sony i Microsoftu.

Jest co porównywać?

OK., każdy ma prawo przedstawić swój punkt widzenia, nawet gdy nie będzie on jakoś specjalnie wartościowy i pogłębiony, niemniej nasuwa się jedno pytanie – czy takie porównywanie ma w ogóle sens?

Zauważmy po pierwsze, że PS5 i nowy Xbox, nie mówiąc już o Stadii, jeszcze nie istnieją. Bazujemy jedynie na bardziej czy mniej oficjalnych zapowiedziach. W zetknięciu z rzeczywistością wiele z nich momentalnie się rozpadnie na niewidoczne cząstki. Poza tym nie ma sensu porównywać samych parametrów. Najpierw musimy zobaczyć pierwsze tytuły, następnie w nie zagrać jeden raz, drugi, aby po odpowiednio długim czasie wydać sąd, który opierałby się na czymś konkretnym.

To po pierwsze. A po drugie? Po drugie geniusze z Google raczej nie chcą iść na wojnę z potęgami, które od lat budują swoją pozycję na rynku gier komputerowych. W bezpośrednim starciu nie mieliby, choć tacy genialni, większych szans. Dlatego też oferują coś innego. Fani Playstation czy Xboksa pozostaną przy swoich maszynach, pozostali, którzy szukają czegoś innego, skuszą się na usługi oferowane przez Google. O ile im na to pozwolą warunki sieciowe, a o to, nawet w bardziej cywilizowanych krajach (jak choćby Polska) może być trudno.