Złote żniwa cyfrowej rozrywki w czasach zarazy 837

Każdy kij ma dwa końce – głosi staropolskie porzekadło. I sprawdza się idealnie w przypadku, jak to się eufemistycznie mówi, „zaistniałej sytuacji”. Kiedy nastały chude tygodnie dla wielu branży, na przykład gastronomicznej, wtedy inne wyprawiają się na złote żniwa. Wśród tych drugich znajdują się wytwórcy wirtualnej rozrywki.

Siedź w domu i łap za pada

W tych dniach wydajemy mniej, nie szlajamy się po barach i nie chodzimy po sklepach z modną odzieżą czy fryzjerach. Zewsząd mówią nam (radio, telewizja, portale internetowe) byśmy siedzieli w domu. Nawet minister zdrowia ostatnio rzekł, żebyśmy ograniczyli fizyczną aktywność, w tym też celu pozamykano parki i miejskie bulwary. Ale człowiek nie znosi pustki, zatem czymś ten czas (a dni są coraz dłuższe) musi wypełnić. Co można robić w domu? Wiele rzeczy. Na przykład grać w gry planszowe lub czytać książki… Ale typowo domową rozrywką jest również pykanie w gierki komputerowe. Nic więc dziwnego, że ich branża przeżywa rozkwit, a to wszystko całkiem niedługo przed premierą nowych konsol…

Oblegane są serwery streamingowe. Xbox Live aż się zawiesił od natłoku gości. Natomiast na platformie Steam dobowo przebwa jakieś 20 milionów osób, tyle więc co jeszcze nigdy.

Ogromny zainteresowaniem cieszą się gogle VR. Nie możemy wchodzić w zaawansowane interakcje z ludźmi w świecie realnym, zatem robimy to w wirtualnej rzeczywistości – z pożytkiem dla producentów odpowiedniego sprzętu.

Studia gier poza może kilkoma wyjątkami pracują pełną parą, gdyż praca zdalna jest w nich normą.

Natomiast kiedy odwołają zarazę, zainteresowanie zapewne drastycznie nie spadnie.